piątek, 30 sierpnia 2013

to jeszcze pomadka czy już masełko?

Witam.
Dziś chciałabym Wam wspomnieć o pomadce ochronnej, która stała się moim ulubieńcem w swojej kategorii. Do tej pory moim numerem 1 było masło shea, ale słoiczkowe opakowanie sprawiało, że używałam go tylko w domu. Dziś wygrywa brzozowa pomadka ochronna z betuliną od Sylveco.
Info od Producenta oraz skład:
Pomadka zamknięta w tradycyjnym sztyfcie. Opakowanie wydaje się być solidne, jednak przy dosyć intensywnym codziennym użytkowaniu widoczne są pęknięcia na białej zatyczce. Jednak ani razu nie otworzyła się przypadkowo i nie zrobiła mi żadnej dziwnej niespodzianki. 
Sztyft ma delikatny, jednak charakterystyczny zapach masła shea, który nie wszystkim może się podobać. Ja już przyzwyczaiłam się do niego, natomiast moja siostra powąchała i zapytała "co to za śmierdziuch?" ;) Kwestia przyzwyczajenia.
Sztyft jest ścięty na prosto, jednak moje użytkowanie nadaje jej dosyć dziwny kształt. Możecie porównać z inną pomadką ochronną tego samego Producenta:
Pomadka bardzo dobrze nawilża i natłuszcza usta. Od razu po aplikacji czuję ukojenie dla spierzchniętych i popękanych ust. Nie czuć tutaj dziwnej, śliskiej i klejącej się powłoki. Nadaje ustom ładny, naturalny połysk i sprawia, że wyglądają zdrowo i naturalnie. W kontakcie ze skórą ust fajnie topi się i z łatwością aplikuje się na usta bez konieczności powtarzania tych samych ruchów.
Dosyć długo utrzymuje się na ustach.



Pojemność: 4,6g
Cena: ok. 8zł
Dostępność: sklepy zielarskie oraz e-sklep Sylveco [klik!]

Ocena: 6/6
Od pierwszego użycia jest to mój ulubieniec w kwestii pomadek ochronnych. Świetna we wszystkich aspektach. Myślę, że za tą cenę grzech nie spróbować!
Mam jeszcze rokitnikową pomadkę o zapachu cynamonu, która swym zapachem kusi mnie niemiłosiernie, ale poczekam cierpliwe aż zużyję moją brzozową rozkosz :) Myślę, że rokitnikowa pomadka będzie idealnym rozwiązaniem dla tych osób, które obawiają się zapachu brzozowej :)

Używałyście pomadek Sylveco? Jeśli nie, to najwyższy czas to zmienić ;)
Pozdrawiam :*

środa, 28 sierpnia 2013

Jesienne nowości Yankee Candle!

Już są! Już mam! Już paliłam :D - jesienne nowości od Yankee Candle.
W skład jesiennych nowości wchodzą zapachy:
Vanilla Chai (herbatka waniliowa) - Oto nowa wersja rozgrzewającej, aromatycznej herbatki – idealnej na jesienne i zimowe, późne wieczory. Yankee Candle znowu czaruje i, kolejny raz, zamyka w wosku świecy aromaty, których połączenie stanowi tylko pozornie banalny pretekst do odbycia aromaterapeutycznej sesji. Tym razem na warsztat wzięto kojący napar z herbacianych liści zmieszanych z wanilią. Dobrze znaną i cenioną na całym świecie kompozycję wzbogacono słodkim cynamonem i pikantnym imbirem. Odpowiednio zaparzona, zamknięta w samplerze Vanilla Chai herbatka aż prosi o towarzystwo wieczornego światła, miękkich kapci i wciągającej książki!
Lake Sunset (zachód słońca nad jeziorem) - Namiastka letniego wieczoru i skarbnica wakacyjnych wspomnień ujęta w formie drobnej, wykonanej na bazie naturalnych składników świecy. Sampler Lake Sunset to kwintesencja lipcowego odpoczynku i esencja wyciśnięta z pozytywnych, związanych z błogim leniuchowaniem emocji. Zjawiskowa kompozycja pachnie jak wieczór spędzany na molo i uwodzi idealnie dobranymi, sprawnie ze sobą połączonymi nutami rześkiego powietrza, energetyzującej bryzy i ciężkiego, słodkiego piżma. Kalejdoskop aromatów natury i pretekst do oddania się relaksowi nad brzegiem malowanego promieniami zachodzącego słońca jeziora.
November Rain (listopadowy deszcz) - Do niedawna wydawać się mogło, że to muzycy z Guns N' Roses mają monopol na czerpanie inspiracji z pochmurnej, jesiennej pogody. Axl Rose – śpiewając kultowy „November Rain” – wprawiał nas w romantyczną nostalgię i skutecznie pobudzał wyobraźnię do tworzenia niezwykłych historii. Dzisiaj, Listopadowy Deszcz pojawia się w zupełnie innej, dekoracyjnej odsłonie. Drobny, migoczący żywym ogniem sampler Yankee Candle to esencja listopadowego deszczu i praktyczna aromaterapia wprowadzająca do wnętrza zapach świeżego, nasyconego ozonem powietrza, ciepłego bursztynu i jesiennych liści.
Salted Caramel (słodko-słony karmel) - Dobre łakocie są – po prostu – słodkie. Łakocie najlepsze to z kolei desery odpowiednio zbilansowane. A dokładniej – zbilansowane tak, jak Posolony Karmel od Yankee Candle, czyli piękny, kremowy sampler stworzony do prywatnych sesji aromaterapeutycznych. Salted Caramel to domowy, roztopiony i przypieczony na złoto cukier trzcinowy z dodatkiem orientalnej wanilii. Tak spreparowaną delicję oprószono dla balansu solą morską – naturalną, gruboziarnistą, nadającą temu niezwykłemu deserowi odpowiedniej głębi. Całość najlepiej smakuje podana na ciepło i pałaszowana w nastrojowych okolicznościach jesiennego wieczoru.
Żeby nie było, że zamówiłam same jesienne nowości, to wzięłam jeszcze jeden zapach - Warm Spice. Podobno wycofują, go a ja nawet jeszcze nie miałam przyjemności przesiadywać w jego otoczeniu ;)
Na razie zaprzyjaźniłam się z Salted Caramel i muszę przyznać, że chyba jest to mój ulubiony woskowy zapach EVER! To zapach ciasta 3bit - czyli połączenie słodkiej krówki z lekko słonym ciasteczkiem. Zapach nie jest słodko mdły ani duszący, chociaż z całej czwórki w folii pachniał najmocniej. I co najważniejsze, bo już dawno u mnie nie dokonał tego żaden wosk - zapach tego karmelu czuć w całym domu - na ganku, w korytarzu i we wszystkich pokojach! Like it!
A Wy zaopatrzyłyście się już w jesienne nowości?!
Pozdrawiam :*

bombastyczna kąpiel!

Witam.
Na częstochowskim spotkaniu dostałyśmy od aromatella.pl cudnie pachnące przesyłki. Każda skrywała 3 sztuki apetycznych produktów z tego sklepu. Ja dostałam granulki zapachowe oraz dwie kule do kąpieli i dziś będzie właśnie o owych kulach. Jakie są moje wrażenia i czy warto kupić, przekonacie się w dalszej części posta - zapraszam!
Pierwszą kulą, o której napiszę parę słów będzie musująca kula do kąpieli BUDYŃ Z RABARBAREM.
Zapach: tarta z rabarbarem i kremowy deser
Olejki eteryczne: Rozmaryn i Cynamon
Zawiera wegańskie perełki kąpielowe i płatki neroli
Korzyści: pociesza, rozgrzewa
Waga: 160g
Cena: 12,00zł
Dostępność: aromatella.pl

Kula jest duża, więc żal mi było zużyć ją tylko na jedną kąpiel. Podzieliłam ją na 3 kawałki i tym sposobem dłużej mogłam cieszyć się tym kuszącym aromatem!
Zapach jest bardzo intensywny i naprawdę realistycznie oddaje mocny aromat soczystego rabarbaru z lekką nutą cynamonu. Czuć tutaj również cierpkość żurawiny i ciepło brzoskwini z lekką domieszką karmelu i wanilii. Soczyste owoce grają tutaj główną rolę. Zapach jest tak mocny, że kula mieszkając w zamkniętej szafce, rozprzestrzeniała zapach na cały pokój :D

Po wrzuceniu kuli do wanny można zauważyć jak bardzo szybko rozpuszcza się i musuje. Woda od razu zabarwia się na różowo a kula momentalnie znika i pozostaje tylko (a może aż) mocny zapach, który rzeczywiście jest w stanie poprawić nastrój po ciężkim dniu. Można zauważyć również pływające płatki kwiatu neroli.

Nie zauważyłam, aby kula miała jakiś zbawienny wpływ na moją skórę, ale zapach rekompensuje wszystko! Nawet teraz, mając przed sobą folię z tej kuli, czuję dosyć mocny aromat - chyba pozwolę jej jeszcze mieszkać i pachnieć :D Jednym słowem BOMBA :D

Skład: Sodium Bicarbonate, Citric Acid, Aqua (Water), Parfum (Fragrance), Citrus Aurantium Amara (Bitter Orange) Flower, Glycine Soja Oil, Hydroxypropyl Corn Starch, Carageenan, Cinnamomum Zeylanicum (Cinnamon) Bark Oil, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Oil, Disodium Phosphate, Linalool, CI 14700 (Red 4), CI 17200 (Red 33), CI 42090 (Blue 1), CI 19140 (Yellow 5)
Teraz kilka słów o maleńkiej kremowej kuleczce do kąpieli KACZUSZKA.
Zapach: wyciszający, oceaniczny
Zawiera naturalne olejki: Szałwia i Drzewo Sandałowe
Zawiera kaczuszkę z cukru, cukier
Właściwości: przywraca równowagę
Waga: 30g
Cena: 11zł
Dostępność: aromatella.pl

Tą kulę użyłam na jedną kąpiel. Gramaturą jest 5 razy lżejsza od wyżej opisywanej musującej kuli, ale myślę że biję ją na głowę! Tylko cena również mogłaby być 5 razy mniejsza :D
Kula po wrzuceniu do kąpieli rozpuszcza się dosyć powoli i delikatnie - około kilkunastu minut. Wytwarza prawie niewidzialną kremową piankę, która znika po krótkiej chwili. Wodę barwi na jasno-niebiesko, ale prawie niezauważalnie.
Zapach ma bardzo mocny i aromatyczny - jakby świeży, morski ale z mocną nutą drzewa sandałowego i cedru. Delikatnie można wyczuć nuty kwiatowe oraz kokos. Ta mieszanka sprawia, że kula zapachem przypomina mi męskie, eleganckie perfumy. Ten zapach bardzo przypadł mi do gustu (nosa)!
W trakcie kąpieli czułam fajny, delikatnie kremowy i aksamitny 'osad' na mojej skórze. Podobne wrażenie mam po użyciu olejku do kąpieli. Ciało jest gładkie i miękkie w dotyku za sprawą masła kakaowego oraz masła shea a zawarte w niej olejki eteryczne sprawiają, że skóra jeszcze długo po kąpieli pachnie tą aromatyczną mieszanką!!!

Składniki: Sodium Bicarbonate, Citric Acid, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Zea Mays (Corn) Starch, Sucrose, Sodium Lauryl Sulfate, Butyrospermum Parkii (Shea) Fruit Butters, Parfum (Fragrance), Acacia Farnesiana Gum, Aqua (Water), Santalum Album (Sandalwood) Oil, Salvia Sclarea (Clary Sage) Leaf Oil, Hydroxycitronellol, Linalool, a-Isomethyl Ionone, CI 47005 (Yellow 10), CI 42090 (Blue 1), CI 16255, CI 73015 (Blue 2), CI 77266 (Black 2).
Podsumowanie: Osobiście uwielbiam takie kąpielowe gadżety. Jak się okazało, nie wszystkie kule tylko pachną, co pokazała nam niebiesko-żółta Kaczuszka. Jedyne co mnie odstrasza, to cena. Nie ukrywajmy, ale przeszło 10zł ( w przypadku kaczuszki) na jedną kąpiel to wcale niemało. Pewnie skusiłabym się na zakup jeszcze jakiejś kuli, ale gdybym miała gdzieś niedaleko siebie  stacjonarny sklep Producenta. Teraz. doliczając koszty wysyłki. nie bardzo mi się to kalkuluje. Jednak nie mówię nie - może coś mi odbije i jutro sobie zamówię :D
Używacie takich bombastycznych gadżetów? Dajcie znać, co o nich sądzicie :)
Pozdrawiam :*

wtorek, 27 sierpnia 2013

wyniki rozdania i małego rozdanka :)

Witam.
Dziś wzięłam się za siebie i w końcu wyłoniłam zwycięzców rozdań. Jedno zakończyło się 16 sierpnia, więc trochę ociągałam się z tym. Ale już przechodzę do sedna...


W pierwszym rozdaniu, w którym do wygrania były:
wygrywa:


A krem BB od Lirene 
 zgarnia:
Czekam na maile od Was z adresami do wysyłki.
Pozdrawiam i gratuluję wygranych :*

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

dlaczego mi to zrobiłeś?! krem sorbet Hydra Adapt od Garnier

Witam.
Kremy do twarzy Garnier używałam namiętnie i intensywnie w czasach licealno-studenckich. Wtedy też byłam zakochana bezgranicznie w odżywczym kremie nawilżającym z miodem akacjowym - ile zużyłam opakowań tego kremu, nie jestem w stanie powiedzieć, ale było tego sporo ;)
Ostatnio miałam okazję używać kremu z serii Hydra Adapt od Garnier. Jako, że moja cera mieszana potrzebowała matowienia, zdecydowałam się na matujący i odświeżający krem-sorbet do cery mieszanej i tłustej.
Co obiecuje nam Producent oraz skład:
Ten krem dostaniemy w wygodnej, miękkiej tubce zamykanej na pstryczek. Do tej pory byłam przyzwyczajona do słoiczków, jeśli chodzi o opakowania kremów tej firmy. Tubka nie jest zła a może i nawet lepsza od słoiczków, bo bardziej higieniczna i poręczna. Opakowanie jest solidne - nic się tu nie otworzy przypadkowo a krem nie wyleci w nadmiarze po otwarciu zatyczki.
Konsystencja bardzo fajna i lekka. Rzeczywiście przypominająca sorbet. Krem jest bardzo wydajny, ponieważ potrzebujemy go niewiele, aby wysmarować nim twarz. Dodatkowo podczas aplikacji jest bardzo wodnisty, co również wpływa na jego wydajność. 
Mimo, iż jak wspomniałam jest wodnisty, bardzo szybko wchłania się, pozostawiając twarz delikatną i aksamitną w dotyku. Świetnie współgrał ze wszystkimi moimi podkładami.
Kremik ma fajny, delikatnie pistacjowy kolor. Jednak zapachem nie powala - ja czuję tutaj tylko i wyłącznie dosyć mocną woń alkoholową. Alkohol denat w składzie niestety umiejscowiony jest dosyć wysoko...
A jak z działaniem? Rzeczywiście tak jak zapewnia Producent - skóra jest bardzo dobrze nawilżona. Z matowienia również byłam zadowolona - nie musiałam dodatkowo matowić twarzy pudrem i ten stan w ciągu dnia utrzymywał się naprawdę długo.
Więc co było nie tak? To, że po przeszło dwóch tygodniach na mojej twarzy zaczęły pojawiać się krosty i wypryski. Ostatnio w  mojej pielęgnacji twarzy nie zmieniałam nic oprócz kremu, więc niestety to jego wina. Postanowiłam to zweryfikować, więc odstawiłam ten krem na tydzień i zauważyłam poprawę. Po tygodniu znów do niego powróciłam i już wiem, że to niestety on jest winowajcą mojego stanu skóry.
Pojemność: 50ml
Cena: 10-16zł w zależności od promocji
Dostępność: większość drogerii 

Ocena: 3/6
Moja przygoda z tym kremem zapowiadała się naprawdę nieźle - skóra nawilżona i dobrze zmatowiona. Jednak alkohol umiejscowiony dosyć wysoko w składzie dał o sobie znać nie tylko podczas wąchania.
Jak wiecie, każda twarz zareaguje inaczej na ten sam krem. Może u Was spisze się lepiej niż u mnie. Do tej pory byłam zachwycona kremami Garnier, jednak na razie mój zapał ostygł.

Miałyście kremy z serii Hydra Adapt? Jakie jest Wasze zdanie o nich? Piszcie, bo jestem ciekawa :)
Pozdrawiam :*

niedziela, 25 sierpnia 2013

mój podkładowy ulubieniec!

Witam.
Dziś chciałabym Wam przedstawić mój podkładowy teraźniejszy ulubieniec - to Endless Stay Make-up Longlasting w odcieniu 01 Ivory od Manhattan.
Podkład miałam przyjemność używać dzięki wygranej w rozdaniu u Gosi z bloga candykiller.pl :*
 Info o produkcie oraz skład dla wtajemniczonych ;)
Podkład dostaniemy w miękkiej, plastikowej, zakręcanej tubce. Nie mam nic do zakręcanych opakowań, ale myślę, że w tym przypadku najlepszym rozwiązaniem byłoby opakowanie air-less. Dlaczego? Dlatego, że albo dziurka jest tutaj za duża, albo podkład za rzadki ponieważ odkręcając zakrętkę, podkład wylewa się w nadmiarze z opakowania...
Podkład ma fajną idealnie kremową konsystencję. Najlepiej aplikuje mi się go palcami, wtedy wygląda idealnie. Pędzlem (Hakuro H52) też wygląda ok, jednak muszę jeszcze wklepać go delikatnie palcami, aby nie było widać na twarzy śladów po pędzlu.
Podkład daje dosyć mocne krycie i takie delikatnie matowe wykończenie, nie robiąc przy tym efektu maski. Idealnie współgrał ze wszystkimi moimi kremami. Jedynie Gen Factor No.02 sprawiał, że skóra była jakby tępa, wtedy w grę wchodził tylko i wyłącznie. pędzel. Na co dzień nie potrzebuję dodatkowego matowienia pudrem, takiego potrzebuję jedynie na większe wyjścia. Twarz wygląda bardzo naturalnie, podkład nie zbiera się w zmarszczkach. Podkład utrzymuje się na twarzy bardzo długo i nie schodzi niechlujnymi plamami.
Pojemność: 30ml
Cena: ok. 25zł
Dostępność: drogerie 

Ocena: 6/6
Na chwilę obecną jest to mój podkładowy ulubieniec. Jestem nim zachwycona i zapewniam, że po skończeniu tego opakowania (co nastąpi wkrótce) kupię kolejne! Polecam!
Używałyście tego podkładu? Jestem ciekawa jak spisał się u Was :)
Pozdrawiam :*

piątek, 23 sierpnia 2013

malutki cukiereczek

Witam.
Korzystam z chwili, w której mogę cieszyć się długimi paznokciami i pokazuję Wam kolejny lakier z mojej kolekcji. Dziś jest to mini lakier od Virtual. Niestety nie wiem, czy ta seria nie ma numerków ani nazw kolorów, ponieważ na buteleczce nie mam żadnego oznaczenia. Jest to po prostu słodki cukierkowy, różowy kolor.
Lakier dostałam w ramach akcji "Różowy zawrót głowy" w Drogeriach Sekret Urody ;)

czwartek, 22 sierpnia 2013

przyjdź do mnie na 50 faktów o mnie ;)

Witam.
Wszyscy piszą, piszę i ja, więc zapraszam na 51 faktów o mnie. Będzie trochę o blogowaniu, trochę prywatnie i mam nadzieję, że Was nie zanudzę ;)
1. Mam na imię Monika i tylko Monika. Nie mam drugiego imienia i uważam, że to niepotrzebne.
2. "Kulka" pochodzi od nazwiska po mężu ;)
3. Autentycznie uśmiecham się podczas czytania Waszych komentarzy i odpisywania na nie, chociaż akurat nic śmiesznego nie przeczytałam. Uśmiecham się mimowolnie ;)
4. Mój tata ma czarne włosy, mama brązowe - z tej mieszanki wyszedł jasny blond.
5. Nie wiem, czy to ciekawe, ale kiedyś pracowałam w dziale promocji w pewnym urzędzie gminy. Zajmowaliśmy się tam organizacją uroczystości, wydarzeń sportowych oraz różnych imprez tych mniejszych i większych. Spotykałam takie zespoły i wykonawców jak Czerwone Gitary, Masters, Bayer Full, Stan Tutaj, Pigwa  i inne (disco polo to nie moja bajka). Podczas takich spotkań okazało się na przykład, że lider zespołu Bayer Full to strasznie zadufany i zarozumiały gość ;) 
6. Na pomysł założenia bloga wpadłam na wątku 'avonowym' na wizaz.pl ;) Do tej pory udzielam się w kilku wątkach na tym portalu ;)
7. Uwielbiam prowadzić samochód. Prawo jazdy mam już lat i nie wyobrażam sobie, że mogłabym ich nie mieć :)  Pamiętam jak po zdaniu prawka pierwszy raz wsiadłam za kierownicę auta rodziców - autentycznie z wrażenia trzęsły mi się nogi :)
8. Co do powyższego - w prawo jazdy nadal mam panieńskie nazwisko (chociaż od ślubu minęło już 6 lat) i chyba tak już zostanie ;)
9. Prywatnego maila mam również z panieńskim nazwiskiem - również z sentymentu ;) Konto pocztowe założyłam kilkanaście lat temu i nie widzę sensu zmiany.
10. Jeśli miałabym wybrać jakąś przekąskę, to z pewnością byłyby to chipsy! Wolę coś słonego niż słodkie batony i ciasteczka ;) Ostatnio moje ulubione to Lay's Max ser&zielona cebulka ;)

11. Nie przerażają mnie żadne owady, pająki i muszki, za to jak zobaczę myszę, to mam ciarki na skórze! Nie znoszę ich i już. To samo tyczy się np. hodowlanych domowych szczurów. Widząc kiedyś kilka sztuk w sklepie zoologicznym, na dodatek był to gatunek bezwłosy - o mało na zawał nie zeszłam.
12. Nie oglądam telewizji. Czasem zdarza mi się na coś rzucić okiem, ale nie rajcuje mnie to. W domu pilotem rządzi mąż. Za to...
13. ...nie umiem żyć bez interenetu. W domu zazwyczaj zasiadam do lapka wieczorem a w pracy korzystam z neta w telefonie - zazwyczaj wtedy sprawdzam po kilka razy pocztę, prywatny i blogowy Facebook oraz zaglądam na mój i Wasze blogi. Niestety w telefonie nie odpisuję na żadne maile i komentarze, ponieważ denerwuje mnie brak polskich znaków - robię to zawsze pod wieczór.
14. Nie wychodzę z domu bez makijażu. Może to być tylko podkład, cienie do brwi i mascara, ale makijaż być musi ;)
15. Nie umiem kłamać, ale przeważnie zawsze wiem kiedy ktoś kłamie lub ma nieszczere intencje.
16. Mam 158cm wzrostu. Chciałabym być wyższa chociaż o te 10cm :)
17. Mam dwie starsze siostry, jedna starsza o 7 lat a druga o 5 lat :)
18. Od kilku lat myślę nad zrobieniem sobie tatuażu, ale do tej pory się nie odważyłam a nawet nie wybrałam konkretnego wzoru ani miejsca pod tatuaż ;)
19. Jeśli umawiam się z kimś, zawsze jestem sporo przed czasem. Od innych osób oczkuję tego samego, ale wychodzi na to, że innym osobom czasem to zwisa.
20. Uwielbiam instalować różne sprzęty, skręcać meble itp. Zawsze jak ktoś ma jakiś techniczny problem, to zazwyczaj go rozwiązuję ;) Czasem myślę, że minęłam się z powołaniem :D

21. Nigdy nie miałam nic złamanego, zwichniętego nawet nie miałam wybitego palca (tfu, tfu!).
22. Jeśli miałabym wybierać morze czy góry, to zdecydowanie wolę góry! W Zakopanem byłam już chyba 4 razy i chcę jeszcze! 2 razy zaliczyłam Kasprowy ;)
23. Podstawówkę skończyłam ze świadectwem z czerwonym paskiem. W liceum już nie szło mi tak dobrze, ale za to na studiach przez 3 lata dostawałam stypendium za wyniki w nauce - na IV roku było to 500zł/m-c ;)
24. Uwielbiam wszelką aktywność fizyczną i czasem ciężko mi usiedzieć na miejscu. Ostatnio co niedziela gramy ze znajomymi w siatkę :) 
25. Lubię gry komputerowe i internetowe. Swego czasu namiętnie grałam w Colin McRae, NeedForSpeed i MedalOfHonor Allied Assault (przeszłam całą).
26. Nigdy nie farbowałam włosów. W L.O. miałam może ze dwa jasne pasemka, ale z racji tego, że moje włosy naturalnie są wypasemkowane, to i tak nie było ich widać. 
27. Mój mąż był moim pierwszych chłopakiem. Znamy się już 13 lat, 'chodziliśmy' ze sobą przeszło 5 lat a po ślubie jesteśmy już 6 lat ;)
28. Lubię śpiewać i moim małym marzeniem jest właśnie śpiewanie na scenie ;)
29. Kocham czytać książki, ale ten stan przychodzi do mnie falami. Mogę przez pół roku nie przeczytać w ogóle a przez następne pół roku czytać po 1 książce dziennie ;)
30. Zawsze mam przy sobie błyszczyk bądź pomadkę ochronną. Muszę co chwila miziać usta, ponieważ szybko mi wysychają a ja nie lubię tego uczucia. W kieszeni zawsze mam coś pod ręką ;)

31. Uwielbiam jeździć na rowerze. Teraz rzadko to robię, ale w czasach licealnych jeździłam z siostrą po 30km dziennie.
32. Jestem typowym zmarzluchem! Zimą zawsze mam zimne ręce i nogi a i czasem też latem ;)
33. Nie cierpię kiedy ktoś w mojej obecności stuka paznokciami np. o blat - dostaję wtedy szału :/
34. Piję kawę jedną dziennie, zawsze rano. Jednak musi to być biała kawa - innej nie wypiję.
35. Uwielbiam czosnek i dodaję go do wszystkich możliwych potraw, nawet do jajecznicy :) 
36. Czytałam to u Marti na blogu, ale to praktycznie słowa wyjęte z moich ust:  "mam sukowaty wyraz twarzy. Zyskuję przy bliższym poznaniu ;)" 
37. Kiedyś nosiłam tipsy, ponieważ moja siostra je robiła. Miałam blisko, tanio i zawsze wymodziła mi jakieś fajne pazurki. Ostatni raz miałam je przeszło 6 lat temu i od tamtej pory nie mogę doprowadzić stanu moich paznokci do okresu sprzed tipsów :/ Teraz żałuję...
38. Do szaleństwa uwielbiam zieloną fasolkę z bułką tartą, masełkiem i odrobiną 'kucharka'!
39. Boję się starości, śmierci i tego, co będzie "po"...
40. Jestem bardzo cierpliwa. Nie przerażają mnie długie kolejki czy korki. 

41. Nie mam łaskotek.
42. Nie jestem obsesyjną perfekcjonistką, ale banknoty w portfelu muszę mieć poukładane od  najmniejszego do największego i wszystkie muszą być na ułożone prawą stroną do góry. Gdy pani na kasie wyda mi resztę a banknoty będą pomieszane i poprzewracane, to ja najpierw muszę je uporządkować i dopiero potem włożę je do portfela ;)
43. W 2011 roku byłam na diecie Dukan - z powodzeniem ukończyłam całą dietę i schudłam tyle ile chciałam, czyli 12 kg (pozostałości po ciąży).
44. Mieszkam na wsi ;)
45. Mam pamięć do cyferek i liczb. Znam na pamięć numery pesel moje i męża oraz NIP-y - nawet moich rodziców :) Pamiętam również numery telefonów moich bliskich oraz ich numery rejestracyjne - taka jakaś moja obsesja :)
46. Zawsze chodzę spać po północy a później rano nie mogę zwlec się z łóżka.
47. Jestem ostatnim rocznikiem, który umknął przed nową maturą, gminazjum i całym tym zamieszaniem. I tak wybrałam sobie matematykę na maturze ;)
48. Prawie przez całe liceum pisałam pamiętnik, który mam do dziś. 
49. Zawsze, będąc na zakupach w galerii, muszę wstąpić do KFC na zestaw HotWings z sałatką colesław. Wiem, że to zgubne, na szczęście nie zdarza się to zbyt często ;) 
50. Zawsze wiem, gdzie i co leży w mojej torebce. Moja torebka musi mieć przynajmniej jedną przegródkę w środku i chociaż jedną zewnętrzną kieszonkę - wtedy wszystko sobie ładnie poukładam i nie muszę grzebać w torebce, kiedy czegoś szukam ;)

51. Nigdy nie zasnę w makijażu. Nawet jak przyjadę z wesela, czy jakiejś imprezy. Demakijaż to podstawa!


Pewnie po czasie uświadomię sobie, że jeszcze mogłam coś dopisać (i dopisałam :) Mam nadzieję, że przebrnęłiście przez całą 50-tkę. Jeśli macie do mnie jakieś pytanie, na które nie padła odpowiedź - piszcie w komentarzach a chętnie na nie odpowiem ;)
Pozdrawiam :*

środa, 21 sierpnia 2013

to kakao, czekolada, czy kawa? nieważne! i tak kocham!

Witam.
Dziś napiszę Wam kilka moich uwag i przemyśleń na temat kakaowego peelingu do ciała od Palmer's. Kosmetyk ten dostałam na częstochowskim spotkaniu blogerek i od tego czasu namiętnie go (z)używam.
Peeling dostaniemy w plastikowym, przezroczystym, zakręcanym pojemniczku, dodatkowo zabezpieczonym plastikową, przezroczystą nakładką.
Od razu po odkręceniu słoiczka miałam ochotę na wymizianie się tym peelingiem! Zapach, jaki wydobył się z opakowania sprawił, że moje ślinianki zaczęły pracować na przyśpieszonych obrotach i z trudem przełknęłam ślinę :) Ja rozumiem, że ze względu na skład powinnam czuć tylko i wyłącznie zapach kakao, jednak zapach okazał się (przynajmniej dla mnie) zabójczym pomieszaniem kakao z zapachem gorzkiej czekolady oraz delikatnym aromatem świeżo zaparzonej kawy! Dla mnie nie trzeba nic więcej :D
Jeśli chodzi o konsystencję - peeling totalnie mnie zaskoczył! Nie mamy tu do czynienia z żadną tłustą (parafinową) i mega zwartą breją, jak w niektórych produktach tego typu. Nie jest też wodnisty i przelatujący przez palce, jak owocowe peelingi biedronkowe. Mogłabym stwierdzić, że to coś  pomiędzy, ale jednak o klasę wyższy. 
Peeling ma bogatą, treściwą konsystencję za sprawą bazy z masła kakaowego oraz obecności masła shea (czyt. szi ;) oraz witaminy E. Zawiera mnóstwo malutkich i niewiele całkiem sporych, naturalnie pokruszonych ziaren kakao. W dotyku przypomina lekko twardawy mus. Jeszcze nie użyłam go na ciele a już całkowicie zostałam przekupiona :D
W kontakcie z ciepłym, mokrym ciałem peeling robi się kremowy i delikatny. Drobinki, mimo iż w większości są malutkie, całkiem dobrze i dokładnie peelingują ciało, zostawiając skórę mega gładką, oczyszczoną, nawilżoną i odżywioną. Nie czuje żadnej dziwnej, tłustej warstwy na skórze jak po parafinowych cukrowych peelingach. Moja niewymagająca skóra po takim masażu nie potrzebuje już użycia dodatkowego kosmetyku nawilżającego typu balsam, bądź mleczko. Nie wiem jak peeling zadziała na innych ciałach, ale domyślam się, że krzywdy im nie zrobi ;) Ja go po prostu uwielbiam!
Pojemność: 200g
Cena: 35-45zł
Dostępność: apteki stacjonarne oraz internetowe.
Przejrzałam oferty i okazało się, że najtaniej (34,69zł) jest w aptekagemini.pl - link przeniesie Was do produktu ;) 

Ocena: 6/6
No cóż ja mogę rzec? Polecam i to bardzo! Mój absolutny peelingowy ulubieniec!
Miałyście już do czynienia z marką Palmer's? Ten peeling okazał się moim pierwszym produktem tej firmy, ale czuję, że nasza historia będzie miała ciąg dalszy ;)
Pozdrawiam :*

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

objętość miliona rzęs na oku :)

Witam.
Nie jest tajemnicą, że uwielbiam tusze do rzęs. Rzadko kiedy kupuję dwa razy pod rząd ten sam tusz. Nie wiem też czy moje rzęsy są takie specyficzne, czy może inne, ponieważ każdy tusz na nich wygląda dosyć dobrze. Nie pamiętam kiedy byłam niezadowolona z jakiejś mascary. Może taka ich uroda a może sekret tkwi w sposobie aplikacji?!
Dziś chciałabym przybliżyć Wam mój najnowszy tuszowy nabytek, czyli Volume Million Lashes Excess Noir od L'Oreal.

niedziela, 18 sierpnia 2013

moja nowa miłość w pielęgnacji włosów

Witam.
Dziś napiszę Wam o moim ulubionym ostatnio produkcie do pielęgnacji włosów a jest nim szampon odżywczy Aleppo Planeta Organica od Pervoe Reshenie, który pochodzi ze sklepu kalina-sklep.pl
Szampon ten na początku nie miał zadatków na mojego ulubieńca, więc tym bardziej zachęcam do przeczytania recenzji ;)
Zapewnienia Producenta, skład oraz konsystencja szamponu:
Szamponu nie dostaniemy w tradycyjnej butli z pstryczkiem. Tutaj mamy do czynienia z wąską, walcowatą butlą wyposażoną w mega wygodny dozownik, który nie ukrywam bardzo ułatwia aplikację, szczególnie wtedy, gdy nagle w trakcie mycia poczuję, że powinnam użyć jeszcze kapkę kosmetyku. Zawsze mnie to irytuje, gdy pobrudzę pianą opakowanie - takie moje dziwadło ;) Szata graficzna ciekawa i typowa dla produktów Planeta Organica.
W konsystencji jest gęsty i gumowaty. Koloru zielonkawo-brązowego z perłowym błyskiem. Na początku miałam problem z jego aplikacją - był jakiś tępy, nie chciał współpracować z moimi włosami i w ogóle się nie pienił :/ Myślałam, że problemem może być nieodpowiednia temperatura - zbyt niska, lub zbyt wysoka. Nie pamiętam gdzie, ale wyczytałam, aby przed aplikacją na włosy szampon delikatnie rozpienić w dłoniach i przyznam, że to jest chyba klucz do idealnej aplikacji. Nagle szampon pienił się tak samo dobrze w chłodnej jak i cieplejszej wodzie, więc definitywnie nie chodziło o temperaturę.
Zapach produktu jest intrygujący, mocny, ciepły i bardzo intensywny. Szampon rosyjski a wyczuwam w nim nuty Orientu, chyba za sprawą olejku cedru. Na początku nie polubiłam się z tym specyficznym zapachem a teraz, po wysuszeniu włosów, co rusz je wącham. Muszę też wspomnieć, że zapach jest dosyć długo wyczuwalny na włosach - ja nie narzekam :D

Włosy po umyciu są miękkie, sypkie i gładkie w dotyku. Szampon nie plącze włosów podczas mycia a po umyciu świetnie się rozczesują. Wydają się być nawilżone i odżywione a to chyba za sprawą zawartych w nim olejków i ekstraktów: olej oliwki, ekstrakt figi, ekstrakt czarnego kminku, róża damasceńska, olejek z cedru atlantyckiego, olej z szafranu. Taki mix olejowy nie spowodował u mnie obciążenia włosów. Szampon nie podrażnił skóry głowy.
Pojemność: 280ml
Cena: ok. 17,55zł
Dostępność: kalina-sklep.pl [KLIK!]

Ocena: 6/6
Najwyższa ocena, pomimo kilku przeszkód na początku. Ja myślę, że tego szamponu trzeba się po prostu nauczyć ;)

Ten szampon był moim pierwszym rosyjskim kosmetykiem, z którym miałam styczność - tak wiem, rychło w czas ;) Zapewniam jednak, że nie ostatnim. Polecicie mi jakieś inne dobre rosyjskie kosmetyki?
Pozdrawiam :*

Website Translator

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...